czwartek, 25 marca 2010

Zawody w Łącku

Krótko na temat moich przebiegów: chyba przerzucę się na coś innego.
Trochę dłużej na temat moich przebiegów: czas zacząć regularne treningi, bo moja próżność cierpiała bez żadnego medalu.
A tak już poważnie: Mnie i burkom zaczął się sezon. Trzeba zabrać się poważnie za siebie, coby nie robić strasznych kwasów na torze typu:
- Tola biegnie na dobrą przeszkodę, a ja ją od niej odwołuję
- Tola nie biegnie na dobrą przeszkodę, a ja tego nie zauważam
czy w końcu:
- Tola i ja wchodzimy na tor, którego kolejność poznałam stojąc obok ringu dwie minuty przed przebiegiem.
Ale żeby nie było tak, że totalnie wszystko miałyśmy do bani, to poniżej jest Jumping Open niedzielny, z którego osobiście jestem bardzo zadowolona (poza końcowym zakrętem, który wyszedł mega duży).


Zakwalifikowałyśmy się też na Mistrzostwa Świata Agility Owczarków Belgijskich, na których będziemy biegać w drużynie. Kłaka też zgłosiłam, ale ponieważ on na kwalifikacjach nie był, startować będzie tylko w przebiegach indywidualnych.  Na jego start wykładam z własnej kieszonki - a niech ma chłopak! Czym dla mnie jest 80euro startowego? hmm... Czterema zmianami w ToLubię ;)

czwartek, 11 marca 2010

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie

Poszukujemy dolnej lewej trójki, która ostatniej doby zaginęła z jamy ustnej (?) Gwiazdy Etoile. Właścicielka zęba jest zdruzgotana. Bardzo tęskni za zgubą. Wszelkie informacje o miejscu pobytu mile widziane.

czwartek, 4 marca 2010

Próba mikrofonu

Mała próba mikrofonu.
Od jakiegoś czasu walczę z ustawieniami, żeby móc pisać na blogu w komórce.
A wracając na chwilę do tematu przewodniego, to z belgami spędzamy tydzień w mieście Włocławek. Poza trwonieniem wolnego czasu na przyjemności i głupoty, udało nam się dostać na trening do tzw. APSiakow. Tola dalej przeżywa swój czas świetności, czym jestem zachwycona, a Kłak, mimo ponad trzymiesięcznej przerwy, widać, że jest dokładnie w tym momencie, na którym skończyliśmy. Czyli jest super!

poniedziałek, 1 marca 2010

Noc przed

Zbliża się nam kolejny wyjazd. Zazwyczaj przed podróżą noc mam bezsenną (psy akurat w tym czasie przewalają się w moim łóżku i chrapią). Spędzam ją na pakowaniu się, powolnym ogarnianiu domu i surfowaniu po internecie. I tym razem trzymam się standardów. Tak więc siedząc i przeszukując zasoby mojego dysku znalazłam coś co ostatnimi czasy dostałam od siostry:



Maskotka, nie pies! I Henryk młody.