To był nasz trzeci start na Mistrzostwach Świata Agility (piąty, biorąc pod uwagę Mistrzostwa Świata Agility Owczarków Belgijskich). I jak dotąd najdojrzalszy.
![]() |
fot Iztok Noc |
Na Mistrzostwach w Szwajcarii w 2006 roku byłyśmy totalnymi świeżynkami. Tola ledwo miała skończone 3 lata, a ja 18stoletnia wtedy panienka, byłam totalnie nieprzystosowana psychicznie do takich imprez. Mimo to, radziłyśmy sobie bardzo ładnie. Był lekki strach, że Szara może bać się hali i hałasów. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Była nawet bardziej zrelaksowana niż ja – tak dla kontrastu.
W Austrii w 2009 roku miałam już postawione cele. Pomachanie na starcie okazało się największym wyzwaniem. Była ze mną wspaniała ekipa kibicująco-wspierająca, dzięki której dotrwałam do końca z uśmiechem na twarzy. Na torach Tolcia była bardzo ogarnięta i miała piękne tempo. Ja natomiast raz wyprowadziłam ją ze slalomu, a drugi raz wysłałam na inną przeszkodę.
![]() |
fot Kees Stoel |
W tym roku, w Niemczech, z ekipy Kosmosu byłam jedyna. Do tego, pierwszy raz przygotowywałam się do zawodów na treningach – starałam się zmienić Toli fatalną opinię o palisadzie. Spowodowało to, że na ostatnim treningu przed zawodami, biegała sobie w przód, nic sobie nie robiąc z moich błagalnych wrzasków.
Same zawody były bardzo przyjemne. Dzięki ogarnięciu naszej Teamleaderki nie musiałam myśleć o żadnych sprawach organizacyjnych. Zajmowałam się oglądaniem przebiegów, kibicowaniem swoim idolom, nawiązywaniem nowych znajomości i relaksowaniem się.
Pierwszą próbę sił miałyśmy już w czwartek. Był nią trening – jednak się nie dałyśmy i potraktowałyśmy go z Tolą jedynie jako zapoznanie się z przeszkodami i podłożem. W sobotę na Jumpingu Krecik zdał na 100%. Ja, powiedzmy, na 85%. Straciłam trochę punktów przy wymierzaniu odległości między przeszkodami, i na torze posłałam Tolę na skok w dal, który znajdował się obok przeszkody, na którą biegłyśmy. Jednak to nie zmieniło mojego pozytywnego nastawienia do tych zawodów. Dzięki temu, finałowy przebieg obie zaliczyłyśmy już na 100%. Ona radośnie zasuwała (i bez zwolnienia zaliczyła strefę na palisadzie!), a ja dzielnie i sprawnie poprowadziłam ją do mety. Przed startem w ramach ćwiczeń pomachałam polskiej ekipie i przyjrzałam się kibicom na hali. To był nasz pierwszy tor na Mistrzostwach Świata, który przebiegłyśmy na czysto.
Czekam jeszcze na jeden filmik - z naszego drugiego przebiegu. Sama jestem ciekawa jak nasze szaleństwa wyglądały z boku.
Podsumowując nasze wyczyny i patrząc na to subiektywnie - uważam, że zrobiłyśmy bardzo duże postępy treningowe i mentalne. Znaczy to, że cały czas się rozwijamy. A w agility, jak w każdym innym sporcie, brak postępów to śmierć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz